Zamek w Lidzbarku Warmińskim zaprasza do Galerii na Poddaszu - 21 lutego 2019 o godzinie 17.00 otwarcie wystawy fotografii z archiwum Muzeum Warmii i Mazur.
Władysław Ogrodziński (1918-2012), historyk, autor powieści (pseud. Stefan Sulima), reportaży, esejów i antologii, redaktor, organizator nauki, działacz kulturalny. Honorowy Obywatel Olsztyna i Lidzbarka Warmińskiego. Dyrektor Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie w latach 1970-1983. W 1995 roku podarował Archiwum MWiM zbiór prawie 4400 negatywów małoobrazkowych wykonanych w latach 1947–1969. Fotografie pochodzą z wyjazdów studyjnych, turystycznych, przedstawiają miasta, krajobrazy, zabytki architektury i wydarzenia z życia społecznego mieszkańców Warmii i Mazur. Fotografie Lidzbarka Warmińskiego pochodzą z lat 50. i są w tym zbiorze najstarsze.
„Moje mierzenie z Lidzbarkiem…rozpocząłem w połowie sierpnia 1946 roku, po długich zabiegach o miejsce w przygodnym samochodzie. W stronę Lidzbarka kursowały wówczas dwa lub trzy „pekaesy” dziennie – ciężarówki z drewnianą obudową (…).
W świeżo ustanowionym województwie olsztyńskim Lidzbark był powiatowym zapieckiem, typowym siedliskiem repatriantów. Wysadzono mnie z samochodu na pustkowiu z widokiem na gotycki zamek, wpisanym malowniczo w zieleń wzgórz. Od miasta obraz dzieliły wyszczerbione mury obronne, za którymi kiedyś musiały wznosić się domy. Kilka wyglądało jeszcze zza kurtyny zniszczeń.
Kiedy przeszedłem do zamku, te dwa przedzielone rzeką światy znalazły się prawie o rzut kamieniem. Różniły się w szczegółach: zamek – o dziwo – był zamknięty na klucz – w miejscu, gdzie wszystko inne stało otworem; wypalone podcienia dawnego rynku ziały jeszcze swądem spalenizny, zaś patrycjuszowska kiedyś amfilada barokowych kamienic przy ulicy Długiej ślepiła pustymi oknami ku imponującej bramie miejskiej, której nie sposób było nazwać inaczej niż Wysoką. Jak na ironię, na tyłach patrycjuszowskich fasad z pożaru wojny ocalały piętrowe domki pospólstwa, z których co jakiś czas wybiegały na ulicę bosonogie dzieciaki, by przyjrzeć się przechodniom…”
Kuratorzy: Małgorzata Jackiewicz-Garniec, Elżbieta Krupa
Współpraca: Grzegorz Kumorowicz
„Moje mierzenie z Lidzbarkiem…rozpocząłem w połowie sierpnia 1946 roku, po długich zabiegach o miejsce w przygodnym samochodzie. W stronę Lidzbarka kursowały wówczas dwa lub trzy „pekaesy” dziennie – ciężarówki z drewnianą obudową (…).
W świeżo ustanowionym województwie olsztyńskim Lidzbark był powiatowym zapieckiem, typowym siedliskiem repatriantów. Wysadzono mnie z samochodu na pustkowiu z widokiem na gotycki zamek, wpisanym malowniczo w zieleń wzgórz. Od miasta obraz dzieliły wyszczerbione mury obronne, za którymi kiedyś musiały wznosić się domy. Kilka wyglądało jeszcze zza kurtyny zniszczeń.
Kiedy przeszedłem do zamku, te dwa przedzielone rzeką światy znalazły się prawie o rzut kamieniem. Różniły się w szczegółach: zamek – o dziwo – był zamknięty na klucz – w miejscu, gdzie wszystko inne stało otworem; wypalone podcienia dawnego rynku ziały jeszcze swądem spalenizny, zaś patrycjuszowska kiedyś amfilada barokowych kamienic przy ulicy Długiej ślepiła pustymi oknami ku imponującej bramie miejskiej, której nie sposób było nazwać inaczej niż Wysoką. Jak na ironię, na tyłach patrycjuszowskich fasad z pożaru wojny ocalały piętrowe domki pospólstwa, z których co jakiś czas wybiegały na ulicę bosonogie dzieciaki, by przyjrzeć się przechodniom…”
Cyt.: Władysław Ogrodziński, Pochwała Lidzbarka, Olsztyn 2008, s.155-156
Kuratorzy: Małgorzata Jackiewicz-Garniec, Elżbieta Krupa
Współpraca: Grzegorz Kumorowicz